Profesor Ludwik Jaxa-Bykowski: Pedagog – Rektor
18 lutego 2014, Poznań
Na zaproszenie organizatorów, poczet sztandarowy K! uświetnił uroczyste otwarcie wystawy poświęconej historii kampusu uniwersyteckiego przy ul. Szamarzewskiego oraz sylwetce profesora Ludwika Jaxy-Bykowskiego. Profesor był kuratorem Chrobrii z ramienia Senatu Uniwersytetu Poznańskiego przez całe lata 30. Uczestnicąc w uroczystości, mogliśmy choć trochę spłacić dług wdzięczności, jaki zaciągnęli nasi przedwojenni współbracia u bardzo życzliwego Chrobrii pedagoga i naukowca.
Prof. Ludwik Jaxa-Bykowski wygłosił na komerszu 13-lecia Chrobrii (1934) następujące słowa, warte i dziś przpomnienia:
Kochani Komilitoni! Jestem głęboko wzruszony tem odznaczeniem.
Z korporacjami zetknąłem się dwukrotnie: najpierw negatywnie, później pozytywnie. Pierwszy raz za mych czasów studenckich. Istniejąca wówczas we Lwowie korporacja wypaczyła pierwotne intencje swych założycieli, zeszła na manowce, opanowana przez żydów stała się organizacją wprost występującą przeciw polskości naszej Almae Matris w bojowym sojuszu z burszami niemieckich uniwersytetów Austrji. Nie dziw, że wystąpiliśmy zgodnie i skutecznie przeciw.
Po raz drugi spotkałem się działalnością korporacyjną już jako profesor lwowskiej Akademii Medycyny Weterynaryjnej, zapraszany na zebrania Lutyko-Wenedji. I wtedy poznałem jej wartość i znaczenie. Na terenie poznańskim wszedłem w kontakt bliższy z szerszemi sferami młodzieży, a więc i korporacjami w roku 1929, kiedy w Senacie Akademickim objąłem referat spraw młodzieży. Wtedy to poznałem też pierwszych Chrobraków, ówczesnego prezesa Bratniej Pomocy Józia Nowaka, z którym znajomość z czasem przeszła w serdeczną przyjaźń, Alfa Lisewskiego– nie widzę go między zebranymi, choć przecie jest dość okazały – wówczas prezesa PKA, który przecie po jednym z wieców burzliwych, pierwszy powiedział, że „pozyskałem nie tylko umysły, ale i serca” wielkopolskiej młodzieży. Ale przecież jeszcze przedtem, w roku 26-ym jeszcze nim inni komilitoni, dziwnym zbiegiem losu poznałem obecnego Prezesa, robiąc badania naukowe w gimn. Marji Magdaleny, gdzie jednak zwrócił moją uwagę swemi kwalifikacjami intelektualnemi tak, że z żywą radością poznałem go w chwili objęcia prezesury. Poznawałem i innych z różnych stron, z prawa i lewa, co mógłby poświadczyć ten czy ów z filistrów.
A wreszcie przyszło mi urzędowo i na stałe pracować z Chrobrią. Nie było to dla mnie rzeczą łatwą. Pomijając moje niedoświadczenie na tem polu, trzeba jednak podnieść, że objąłem kuratorję po śp. prof. Dobrzyckim, którego nie łatwo było zastąpić. A nadto niemal u wstępu natknąłem się na przykre tarcia wewnętrzne, których usunięcie nie było tak prosteSzczęśliwie jednak udało się znaleźć drogi wyjścia, a w miarę wspólnej pracy i coraz bliższego poznawania się wzajemnego stosunki wzajemne stawały się coraz bliższe i serdeczniejsze. Ówczesny Prezes, zimny i ostrożny Wielkopolanin – umiem to cenić – stopniowo coraz bardziej się zbliżał, a wyrazem jego stosunku jest dzisiejsze przemówienie w imieniu filistrów. Wyrazem Waszego uznania jest to niezwykłe odznaczenie, które cenie wysoko, a które jest mi tem milsze, że w ostatnich czasach nie u wszystkich cieszę się uznaniem i życzliwością. Serdecznie Wam wszystkim dziękuję, zapewniam, że będzie ono dla mnie otuchą i zachętą do dalszej pracy dla wspólnych ideałów. Kończę życzeniami: niech żyje i kwitnie Chrobria, niech żyje poznańska młodzież akademicka!